W bieszczadzkich lasach jest wiele miejsc pochówków, cmentarzy wojennych, i mogił. To ślady pokoleń ludzi którzy tutaj żyli, wychowywali dzieci, umierali.
Dla nas – żyjących – to obowiązek by zadbać o miejsca pochówku. W akcji porządkowania takich miejsc biorą udział również leśnicy, gdyż to właśnie oni wiedzą najlepiej, gdzie znajdują się te miejsca – często zarośnięte i niedostępne, w głębi lasu. Już od kliku lat porządkują te miejsca, zapalają na nich znicze, organizowane są też leśne Zaduszki.
Rozmawiam z Panią Ewą Wydrzyńską–Scelina z Nadleśnictwa Baligród.
Akcja społeczna – a właściwie inicjatywa leśników oraz Zakładu Usług Leśnych – polega na odsłonięciu, uprzątnięciu miejsc pamięci pochówku, które są gdzieś głęboko w lesie, a które nigdy wcześniej nie były miejscem pamięci – mówi pani Ewa – My, jako leśnicy, mamy plany, gdzie są takie miejsca, wiemy o nich i w oparciu o naszą wiedzę rokrocznie staramy się we własnym zakresie, jako leśnicy te miejsca uporządkować.
W Rabem, planujemy odkrzaczyć i uporządkować, miejsce pochówku oraz cerkwiska, zbudować ziemno-drzewne schodki.
Czy miejsca takie jak Studenne, Horodek, Rabe czy Huczwice – będzie oznakowane, opisane?
– Tak, oczywiście. Najpierw porządkujemy cerkwiska, cmentarze, jak jest potrzeba wykonujemy ogrodzenie, a docelowo będziemy stawiać tablice z informacjami. Mamy pewne obawy, gdyż są tzw. „poszukiwacze skarbów”, ale mamy nadzieję, że jednak nawet oni uszanują miejsca pochówku i nie spotkamy się z sytuacją, że będzie coś rozkopane. Dla nas leśników ważne jest by te miejsca zachować od zapomnienia. W planach mamy jeszcze kapliczki, bowiem przyroda się upomina, i ciągle z nami walczy o te miejsca.
Takie akcje przeprowadzane są w kilku Nadleśnictwach w Bieszczadach.
Miejmy nadzieje, że nie tylko leśnicy i społecznicy będą pamiętać, że szacunek należy się zarówno każdej spoczywającej osobie w często bezimiennych mogiłach, jak i miejscom ich spoczynku oraz cerkwiskom.
25 października pracownicy Nadleśnictwa Baligród, członkowie Stowarzyszenia Galicja, pracownicy Straży Leśnej oraz ludzie dobrej spotkali się by wspólnie w zaangażowaniu oczyścić i uporządkować miejsce po cerkwi w nieistniejącej wsi Huczwice. Przyroda zachłannie zajęła cały obszar. W ruch poszły piły, sekatory, wykaszarki. Z precyzją odkrywane były fundamenty cerkwi. Wzruszenie odjęło wszystkim mowę, gdy zobaczyliśmy krzyż.
Jak widzę takie miejsca, mam ciarki na ciele, a wzruszenie odbiera mi głos – mówi jeden z członków Stowarzyszenia Galicja.
Wszyscy z dużym zaangażowaniem oczyszczali teren cerkwi, każde ręce były wykorzystane. A co ważne, spotkało się wielu ludzi, z dobrymi intencjami, i każdy wiedział, co ma robić – jakby czynności zostały dawno przydzielone.
Bardzo wartościowa i zasługująca na uznanie inicjatywa Nadleśnictwa Baligród – za przywracanie takim miejscom należytej pamięci i szacunek. Wystarczyło być tam, razem ze wszystkimi pracującymi tam ludźmi, by poczuć te wewnętrzne skupienie, wyciszenie i to „coś” – czym jest szacunek do takich miejsc.
Samo oczyszczenie i uporządkowanie takich miejsc jednak nie wystarcza. Przyroda z niestrudzoną siłą walczy o każdą wolną przestrzeń. Należałoby te miejsca systematycznie oczyszczać, pielęgnować, dbać o nie. By uszanować te pokolenia, co tutaj zostały, na tych ziemiach, które do nich należały – winniśmy im ofiarować pamięć i zaangażowanie w pielęgnację i utrzymanie porządku tych miejsc. Oraz, a może przede wszystkim – szacunek.

Huczwice położone są niedaleko Rabego u wschodnich podnóży Chryszczatej. Tutaj na zboczach kotlinki gospodarzył kiedyś człowiek. Miejsce obecnie całkowicie bezludne. A wieś ta już istniała w 1552 roku, była niezbyt duża, miała niewiele ponad 24 gospodarstwa, a zamieszkała była w większości przez Rusinów. Większość ludności została wysiedlona w 1946 roku na Ukrainę, pozostała część w akcji „Wisła” na Ziemie Odzyskane. Wszyskie zabudowania łącznie z cerkwią zostały zniszczone. Cerkiew tu była greckokatolicka pw. Zwiastowania NMP zbudowana w 1850 roku. Pozostały po niej jedynie zarośnięta podmurówka oraz bardzo zniszczony krzyż. Miejsce jest obrazem, smutnym obrazem – tego jak bardzo zostało do tej pory zapomniane.
Lidia Tul-Chmielewska
Droga Pani Lidia
Nazywam sie Jan Kazimierz PIETRUSZKA.
Mój tato Maksymilian był urodzony w roku 1912 we Huczwice. Jeden z najmłodszych 10 dzieci.
Uciekł do Francji jak miał około 17 lat i po II Wojnie światowej zamieszkał w Anglii.
Jestem Jego synem, jeden średni z 5 dzieci Mam 67 Lat i chciałbym odwiedzić miejsce pochodzenie mojej rodziny.
Byłem dawno w roku 1972 w Huczwice-podobnie mamy ciagle rodzine w. Baligodzie. Ciocia Ann lub Olga żyła w roku 1972 i była w miejscowości pochowana.
Będę na wiosnę w Baligodzie in proszę Pani mnie odpisać pod „jan37jan@gmaiL.com lub telefon 0044 7775782003.
Adres
37 Groundwell Road
SWINDON
SN1 2LY
WIELKA BRYTANIA
Z POSZANOWANIEM
Jan Pietruszka