Radziejowa istniała już w 1552 r. Wiosną 1947 r. polskie wojsko spaliło wieś, aby zmusić mieszkańców do jej opuszczenia. Mimo to część mieszkańców wróciła i zamieszkała w ocalałych murowanych piwnicach, nadal uprawiając swe pola. Ostatecznie deportowano ich 25 maja. Drewniana cerkiew z 1900 r. spaliła się podobnoż przypadkowo. Pozostały po niej fragmenty podmurówki. Na przycerkiewnym cmentarzu pozostałości kilka nagrobków.
RADZIEJOWA
Z Baligrodu, dolinami Stężnicy, a następnie Wołkowyjki w drodze do Wołkowyi, po prawej stronie na wzgórzu pośród łąk – pojawia się kępa starych drzew. Pośród nich w cieniu koron, skrywa się miejsce po cerkwi oraz resztki cmentarza. Stała tutaj kiedyś grekokatolicka świątynia należąca do wsi Radziejowa. Wieś niegdyś ciągnęła się w górę doliny.
Była to mała wioska pośród wzgórz, pierwsze wzmianki o niej pochodziły z 1552 roku. Niestety wioska została po wojnie wysiedlona – podzieliła losy wielu wsi w Bieszczadach. Mieszkańcy zostali przesiedleni na wschód oraz na Ziemie Odzyskane. Opuszczone domy zostały spalone przez wojsko.
Wieś do tej pory nie została zasiedlona. Pozostały po niej jedynie tablice przy drodze z nazwą miejscowości.
Jedynym śladem istnienia wsi jest cerkwisko, przy dawnej cerkwi pw. Św. Mikołaja Cudotwórcy. Była tutaj wcześniej drewniana cerkiew, a późniejsza pochodząca z początku lat XX wieku – spłonęła w 1947 roku. Pozostały po niej kamienne podmurówki i krzyże ze zwieńczenia kopuł. Do sierpnia tego roku stał tam tylko drewniany krzyż. Obecnie z inicjatywy ks. Piotra Bartnika – Proboszcza parafii w Górzance, cmentarz i cerkwisko zostało odkrzaczone i oczyszczone. Teren został uporządkowany, a podczas mszy, która odbyła się w miejscu nieistniejącej cerkwi, wmurowany został krzyż upamiętniający to miejsce, oraz ludzi leżących na cmentarzu w Radziejowej.
To kolejne miejsce, które pozostaje, jako nieistniejąca wieś na mapie Bieszczad.
Lidia Tul-Chmielewska